,

„MUTTI – MATECZKA” W JEDNYM PANTOFELKU

HISTORIA NIEZWYKŁEJ POŁOŻNEJ Stanisławy Leszczyńskiej

W historii ludzkości istnieją postacie, które mimo przeciwności losu potrafiły nieść światło i nadzieję tam, gdzie wydawało się, że ich nigdy nie będzie. Jedną z takich kobiet była Stanisława Leszczyńska, znana jako „Mutti” – „Mateczka”. Matką stała się dla wielu, nie tylko swoich, dzieci. Jej życie to przykład niesamowitej odwagi, determinacji i miłości do drugiego człowieka. Historia Stanisławy Leszczyńskiej jest szczególna i zasługuje na przypomnienie, zwłaszcza w maju kiedy położne obchodzą swoje święto – 8 maja to Dzień Polskiej Położnej przypadający w dniu urodzin pani Stasi.. Ta niezwykła postać, której życie i działalność są dowodem na to, że nawet w najciemniejszych czasach można znaleźć promyk nadziei, jest dla nas wzorem i inspiracją.

Łódź: Początki

Stanisława Leszczyńska przyszła na świat w 1896 roku w Łodzi, w rodzinie robotniczej. Łódź, będąca wówczas jednym z najważniejszych ośrodków przemysłowych Polski, tętniła życiem i oferowała wiele możliwości młodym ludziom. Była to także epoka wielkich zmian społecznych i politycznych, a wpływy rewolucji przemysłowej były widoczne na każdym kroku. W takim środowisku dorastała Stanisława, otoczona dźwiękiem maszyn tkackich i szumem miejskiego życia.

Dzięki determinacji swoich rodziców, Stanisława otrzymała solidne wykształcenie, co w tamtych czasach nie było wcale takie oczywiste dla kobiet. Od najmłodszych lat wykazywała się niezwykłą inteligencją i chęcią do nauki, co szybko dostrzegli jej nauczyciele. To właśnie w szkole po raz pierwszy zetknęła się z ideami feminizmu i prawami kobiet, które stały się dla niej bardzo ważne w późniejszym życiu.

Brazylia: Nowy Świat

W 1908 roku rodzice Stanisławy wyemigrowali na dwa lata do Brazylii. Rio de Janeiro dla młodej Stanisławy było niewątpliwie miejscem fascynującym, pełnym kontrastów, ale  i wyzwań. Z jednej strony, fascynowała ją egzotyka tego kraju, różnorodność przyrody i otwartość ludzi. Z drugiej strony, musiała zmierzyć się z trudnościami związanymi z adaptacją do nowego środowiska, nauką języka i odnalezieniem swojego miejsca w społeczności emigrantów. Tam Stanisława uczęszczała do szkoły, w której niemiecki był językiem wykładowym (w przyszłości znajomość tego języka okazała się dla niej niezwykle przydatna). W Brazylii Stanisława odkryła swoją pasję do pracy społecznej. Zaczęła angażować się w lokalne inicjatywy, które miały na celu pomoc najbiedniejszym mieszkańcom Rio de Janeiro. Praca ta nie tylko pozwoliła jej rozwijać umiejętności organizacyjne, ale także zrozumieć, jak ważne jest wsparcie i solidarność w trudnych chwilach.

Powrót do Polski: Nowe wyzwania

Po dwóch latach spędzonych w Brazylii tęsknota za ojczyzną skłoniła rodzinę Stanisławy do powrotu do Polski. Powrót ten nie był jednak łatwy. Polska, podobnie jak wiele innych krajów, borykała się z problemami gospodarczymi i społecznymi. Stanisława, pełna nowych doświadczeń i zdeterminowana, by zmieniać rzeczywistość, szybko znalazła swoje miejsce w polskim społeczeństwie. Ukończyła też naukę w gimnazjum, którą przerwał wyjazd.

W Polsce kontynuowała swoją działalność społeczną, angażując się w różnego rodzaju projekty mające na celu poprawę życia najbiedniejszych. Jej praca była doceniana i z czasem zyskała sobie szacunek i uznanie wśród lokalnej społeczności. Stanisława już wtedy wykazywała się niezwykłą siłą i determinacją, pokazując, że niezależnie od przeciwności losu, warto walczyć o lepsze jutro.

Małżeństwo..

Stanisława poznała swojego przyszłego męża, Bronisława Leszczyńskiego, który prosząc Stanisławę o rękę, położył się w progu domu i oznajmił, że nie ruszy się stamtąd do śmierci, jeśli nie przyjmie oświadczyn. Wzięli ślub w 1917 roku. Ich małżeństwo było oparte na wzajemnym szacunku, miłości i wspólnych wartościach. Stanisława i Bronisław doczekali się czworga dzieci, a rodzina stała się dla niej źródłem siły i motywacji do dalszego działania. Wychowywali swoje dzieci w duchu miłości do bliźniego, ucząc ich empatii i odwagi.

Chcę być położną..

Przepełniona szacunkiem do innych ludzi i gotowością do niesienia pomocy, Stanisława od zawsze marzyła o zawodzie, który pozwoliłby jej realizować te ideały. Decyzja o zostaniu położną nie była jednak natychmiastowa. W czasach, gdy kobiety dopiero zaczynały zdobywać prawa do kształcenia się i pracy zawodowej, wybór ten wymagał nie lada odwagi i determinacji. Stanisława początkowo rozważała studia medyczne, jednak los chciał, że jej ścieżka zawodowa skierowała się ku położnictwu. Było to dla niej naturalne połączenie nauki i chęci niesienia pomocy, a także możliwość bycia częścią najważniejszych chwil w życiu innych kobiet. Nie było to jednak proste, Leszczyńscy mieli już dwójkę małych dzieci. W 1920 roku Stasia wyjechała jednak do Warszawy do szkoły położnych, czym wśród wielu wzbudziła bardziej zgorszenie niż podziw. Na szczęście miała kochającego męża, który wspierał ją w tej decyzji. Historia na tamte czasy wręcz niespotykana – kobieta wyjeżdża i podejmuje naukę a mąż zostaje z dziećmi. Leszczyńscy zdecydowanie wyprzedzali epokę 😉

Szkołę ukończyła w 1922 roku z wyróżnieniem. Świeżo upieczona absolwentka udała się do kościoła Wizytek przy Krakowskim Przedmieściu, gdzie złożyła obietnicę, że jeśli kiedykolwiek straci dziecko przy porodzie, zaniecha wykonywania zawodu.  Stanisława wróciła do Łodzi i rozpoczęła pracę jako położna.

Położna w jednym pantofelku

Już na początku swojej drogi zawodowej pani Stasia zrozumiała, jak ważne jest indywidualne podejście do każdej pacjentki i jak wielką rolę odgrywa psychologiczne wsparcie podczas porodu. Często pracowała wiele godzin przy rodzących, nie zważając na zmęczenie i własne potrzeby. Jej dzieci wspominały, że mama wezwana do porodu nieraz wybiegała z domu tylko w jednym bucie..

Jej podejście do położnictwa było rewolucyjne na tamte czasy. Skupiała się nie tylko na fizycznym aspekcie porodu, ale także na emocjonalnym wsparciu, co doceniały kobiety, z którymi miała okazję pracować. Jej delikatność, empatia i profesjonalizm szybko zyskały jej uznanie wśród mieszkańców Łodzi.

Wspomnienia kobiet, które miały okazję współpracować z Leszczyńską, są pełne wdzięczności i podziwu. Opowiadają o jej delikatności i zdecydowaniu, o tym, jak potrafiła dodać otuchy i odwagi w chwilach zwątpienia. Dla wielu z nich była nie tylko położną, ale także przyjaciółką i powierniczką ich trosk.

Jedna z pacjentek wspomina: „Stanisława była przy mnie przez całą noc, kiedy rodziłam moje pierwsze dziecko. Jej obecność była jak balsam dla mojej duszy. Czułam się bezpieczna i zaopiekowana, wiedząc, że jest przy mnie ktoś, kto naprawdę się o mnie troszczy.” Takie historie pokazują, jak wielki wpływ na życie innych miała praca Leszczyńskiej.

Wojna i Próba Życia

Kiedy wybuchła II wojna światowa, Stanisława mieszkała z mężem i czwórką dzieci w Łodzi. To był czas ciężkich prób, kiedy los wielu ludzi został brutalnie zmieniony przez okupację niemiecką. Cała rodzina Leszczyńskich, mimo niebezpieczeństw, angażowała się w pomoc potrzebującym i działania konspiracyjne.

W 1943 roku jej życie przybrało dramatyczny obrót. W wyniku donosu została aresztowana przez gestapo wraz z całą rodziną. Jej synowie zostali wysłani do obozów pracy, mąż do obozu koncentracyjnego, a Stanisława z córką trafiły do Auschwitz. Tam, w nieludzkich warunkach, rozegrała się najważniejsza część jej życiowej misji.

Położna w Auschwitz. Anioł Śmierci i Anioł Życia..

W historii ludzkości znajdziemy zarówno bohaterów, jak i oprawców. W obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau splotły się właśnie takie życiowe drogi – oprawca i bohaterka. Josef Mengele i Stanisława Leszczyńska. Chociaż ich role w tym tragicznym okresie były diametralnie różne, oboje na zawsze zapisali się na kartach historii. Dla kobiet i dzieci, które przetrwały piekło obozu, spotkanie z tymi dwiema postaciami mogło oznaczać śmierć lub życie..

Josef Mengele: Anioł Śmierci

Josef Mengele, lekarz SS znany jako „Anioł Śmierci”, zasłynął ze swoich nieludzkich eksperymentów medycznych na więźniach obozu. Urodzony w 1911 roku w Niemczech, Mengele od młodości fascynował się genetyką i medycyną. Jego zainteresowania szybko przerodziły się w obsesję, która znalazła swoje najgorsze odbicie w Auschwitz.

W obozie Mengele przeprowadzał eksperymenty, które miały na celu potwierdzenie nazistowskiej ideologii o wyższości rasy aryjskiej. Jego ofiarami były głównie kobiety, dzieci, a szczególnie bliźniaki. Mengele był odpowiedzialny za selekcję nowo przybyłych więźniów, decydując o ich życiu lub śmierci jednym ruchem ręki.

Dla wielu kobiet spotkanie z Mengele było momentem, w którym straciły nadzieję. Eksperymenty, którym były poddawane, nierzadko kończyły się trwałymi uszkodzeniami ciała, utratą zdrowia, a często również życia. Mengele, mimo swojej brutalności, nigdy nie został postawiony przed sądem za swoje zbrodnie. Uciekł z Europy po wojnie i zmarł w 1979 roku w Brazylii, unikając odpowiedzialności za swoje czyny.

„Mutti – Mateczka”: Anioł Życia

Stanisława Leszczyńska, wraz z córką Sylwią, trafiła do obozu Auschwitz 17 kwietnia 1943 roku, gdzie otrzymały numery 41355 i 41356. W momencie ich przybycia, obowiązki położnej pełniła siostra Klara, zesłana za zbrodnię dzieciobójstwa. W obozie kontynuowała swoje brutalne praktyki, topiąc nowo narodzone dzieci.

Kiedy choroba uniemożliwiła siostrze Klarze dalszą pracę, jej miejsce zajęła Stanisława Leszczyńska, która przemyciła do obozu certyfikat położnej. Wkrótce po rozpoczęciu pracy, doktor Mengele nakazał jej topienie noworodków, na co Leszczyńska stanowczo odmówiła, mówiąc, że „żadnego dziecka nie zabije”. Trudno odpowiedzieć, dlaczego Mengele nie rozkazał jej zabić.

W książce „Położna z Auschwitz” Magdy Knedler możemy przeczytać:

„Wciąż pamięta tamten pierwszy raz, kiedy powiedziała: nie. Usłyszała, że niemiecka Schwester, która odbierała w obozie porody, zachorowała. Usłyszała też o innych rzeczach i część z nich widziała na własne oczy. Schwester Klara i Schwester Pfani zabierały dzieci matkom i topiły je w beczkach, wszystkie bez wyjątku. Kobiety, te kobiety, które dopiero co dały życie, słyszały dochodzący zza ściany bulgot i powoli do nich docierało, że nowo narodzone dzieci właśnie walczą o ostatni oddech. Kiedy ona przemycała do obozu dyplom położnej, wiedziała, co robi. Nie rozumie, skąd wiedziała, ale jednak. Nie bała się Lagerarzta, powiedziała, że może zastąpić Niemkę.

Zgodził się. – Wszystkie będzie pani topić – dodał. – Nie – odparła natychmiast. – Co? Nie uwierzył. Mrugał, jak gdyby ktoś uderzył go w twarz albo jakby się przesłyszał. Na czole, zazwyczaj gładkim i nieskazitelnym, zarysowały się równoległe kreski. – Co?! – zapytał znowu, podnosząc głos. Szybko się jednak opanował i już spokojniej powtórzył: – Wszystkie nowo narodzone dzieci będzie pani od razu zabijać. Czy pani zrozumiała? Uniosła głowę i spojrzała mu w oczy. – Nie, nigdy! Nie wolno zabijać dzieci! A później znowu głowę opuściła, wbiła wzrok w buty lekarza, widziała, jak chodzi przed nią nerwowo, jak skaczą jego cholewki. – Rozkaz to rozkaz! Rozumie pani? Rozkaz to rozkaz! Ponownie uniosła głowę i po raz kolejny napotkała jego wzrok. Nic już nie powiedziała, ale wiedział, że ona rozkazu nie wykona. I więcej się tamtego dnia nie odezwał. Chyba się wstydził, że podniósł głos, że dał się ponieść emocjom, a jednocześnie jej nie pokonał.”

Warunki w obozie były przerażające – brakowało podstawowych narzędzi, leków, a także czystej wody. Mimo to, Stanisława zdecydowała się pomagać ciężarnym kobietom i przyjmować porody. Jej postawa była niezwykle odważna, zważywszy na fakt, że władze obozowe nie przewidywały dla nowo narodzonych dzieci żadnej przyszłości. Kobiety rodziły na prymitywnych piecach, a noworodki obmywano wodą i owijano w prześcieradła lub gazety. Warunki były straszliwe: infekcje, robactwo, brud i brak wody. Leszczyńska osobiście przynosiła wodę, co zajmowało jej około dwudziestu minut na każde wiadro.

W obozowych barakach, w prymitywnych warunkach, Leszczyńska odebrała ponad 3 tysiące porodów. Dzięki jej umiejętnościom i determinacji, żadna matka ani dziecko nie zmarły przy porodzie, co jest cudem w obozowych realiach. Leszczyńska dawała kobietom coś niezwykle cennego – nadzieję na przyszłość.

Niezłomność i wiara jako źródło siły

Jednym z kluczowych elementów, które pozwalały Stanisławie przetrwać i nie poddawać się, była jej głęboka wiara. Przed każdym porodem modliła się o zdrowie dzieci i matek, a po narodzinach chrzciła każde dziecko. Była przekonana, że każde życie jest darem od Boga i ma swoją wartość, niezależnie od okoliczności. Wierzyła, że Bóg nad nią czuwa, czuła głęboką w więź z Maryją. Jeszcze w Łodzi, pracując jako położna, nieraz była wzywana w środku nocy i wyrwana ze snu często biegła tylko w jednym pantoflu. Stąd wzięła się jej własna modlitwa do Matki Bożej: „Maryjo, załóż chociaż jeden pantofelek, ale przybądź z pomocą”. Jej postawa przyciągała uwagę zarówno więźniów, jak i niektórych członków obozowej załogi, którzy niejednokrotnie okazywali jej szacunek i podziw.

Kiedy Mengele zażądał raportu o śmiertelności noworodków, Leszczyńska oznajmiła, że wszystkie przychodzą na świat zdrowe i żywe. Statystyki wskazywały, że w Rzeszy, w najlepszych uniwersyteckich klinikach, taki wynik nie jest możliwy do uzyskania. Niemcy, zaskoczeni i wściekli, postanowili wysyłać dzieci z cechami aryjskimi do Nakła. Leszczyńska dyskretnie oznaczała je tatuażem, dając matkom nadzieję na ich odzyskanie.

Pomimo trudnych warunków, Leszczyńska starała się zachować optymizm i nadzieję. Jej obecność dawała siłę innym kobietom, które widziały w niej dowód na to, że nawet w obliczu śmierci można pozostać człowiekiem.

Jej praca była nie tylko aktem odwagi, ale także aktem niezgody na dehumanizację i okrucieństwo, które panowały w obozie. Leszczyńska otaczała noworodki i ich matki opieką, jaką tylko mogła zapewnić w tak trudnych warunkach, dodając im otuchy i siły.

Niewiarygodne wydaje się, że ta drobna kobieta potrafiła tak po prostu sprzeciwić się człowiekowi, przed którym tak wielu drżało. Ale takie są fakty. Jeszcze bardziej zdumiewa, że Mengele, który jednym gestem mógł wydać na nią wyrok śmierci, ustępował. Nie chciał wierzyć, kiedy mówiła, że żadne z dzieci nie zmarło przy porodzie – przecież noworodki umierały nawet w dobrze wyposażonych szpitalach, a co dopiero przy takim kompletnym braku sterylności. Ale to także były fakty. W obozie wszyscy – również Mengele – mówili do Stanisławy: „Mateczko” (Mutti).

„Anioł śmierci” nigdy nie zdobył przewagi nad tą, którą nazywano „Aniołem dobroci”. Czy jej postawa przypominała mu o własnym człowieczeństwie?

Po Wojnie

Po zakończeniu wojny Stanisława Leszczyńska wróciła do Łodzi, gdzie kontynuowała pracę jako położna. Przez lata dzieliła się swoimi doświadczeniami z młodszymi pokoleniami, ucząc ich nie tylko technik medycznych, ale także człowieczeństwa i empatii. Jej historia stała się inspiracją dla wielu ludzi na całym świecie. Jej historia stała się znana dzięki książce „Raport położnej z Oświęcimia”, w której opisała swoje doświadczenia z czasów obozowych. Leszczyńska została uhonorowana wieloma odznaczeniami, a jej życie i działalność stały się tematem licznych publikacji, filmów i artykułów. Jest patronką polskich położnych

Stanisława zmarła 11 marca 1974 roku, pozostawiając po sobie dziedzictwo odwagi i poświęcenia. Jej życie jest dowodem na to, że nawet w najtrudniejszych momentach można odnaleźć w sobie siłę, by pomagać innym.

Dziedzictwo Stanisławy Leszczyńskiej

Dla wielu historia Stanisławy Leszczyńskiej jest przypomnieniem, że siła i odwaga mogą przybierać różne formy, a prawdziwa miłość do drugiego człowieka potrafi przezwyciężyć wszystkie przeciwności. Jej życie pokazuje, że nawet w obliczu niewyobrażalnego zła można pozostać wiernym swoim wartościom i nieść pomoc tym, którzy jej najbardziej potrzebują.

Dziś, gdy stoimy przed różnymi wyzwaniami współczesnego świata, warto przypomnieć sobie postać Stanisławy Leszczyńskiej – kobiety, która w jednym pantofelku, z głęboką wiarą i determinacją, niosła życie tam, gdzie panowała śmierć. Niech jej historia będzie inspiracją dla nas wszystkich, aby nigdy nie tracić nadziei i zawsze stawać w obronie tych, którzy potrzebują wsparcia i miłości.

Pani Stanisława zawsze powtarzała, by o nikim nie mówić źle, by do nikogo nie czuć nienawiści. Nawet do osób jak Josef Mengele.. Czy dziś stać nas na taką postawę?

W Raporcie położnej… – który nazwano jednym z najcenniejszych dokumentów dotyczących II wojny światowej – czytamy:

„W obozie koncentracyjnym wszystkie dzieci – wbrew wszelkim przewidywaniom – rodziły się żywe, śliczne i tłuściutkie. Natura przeciwstawiając się nienawiści, walczyła o swoje prawa uparcie, niezłomnymi rezerwami żywotności. Natura jest nauczycielką położnej. Razem z nią walczy o życie i razem z nią propaguje najpiękniejszą rzecz na świecie – uśmiech dziecka”.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *